ks. Rudolf Komorek SDB
Ks. Rudolf Komorek urodził się 11 października 1890 r. w Bielsku. Był trzecim z siedmiorga dzieci Jana, z zawodu kowala, i Agnieszki z domu Gach, położnej i krawcowej. Mając 19 lat, wstąpił do seminarium w Widnawie, należącym do archidiecezji wrocławskiej. Ludzie, którzy go znali, zgodnie twierdzili, że „był urodzony na księdza”.
W 1913 r., mając 23 lata, otrzymał święcenia kapłańskie. Pierwszy rok jego kapłańskiej posługi przebiegł wśród mieszkających wokół Bielska rolników.
Kapłan potrzebujących
Kiedy w 1914 r. wybuchła pierwsza wojna światowa, a młodzi parafianie księdza Rudolfa zostali powołani do wojska, postanowił im towarzyszyć. Najpierw został kapelanem szpitali wojskowych w Krakowie, jednak w 1916 r. poprosił o przeniesienie na front. Służył w piechocie w Tyrolu. Gdy wojna dobiegła końca, razem z 300 000 żołnierzy austriackich dostał się do włoskiej niewoli.
Po wojnie pracował w Pogwizdowie, a następnie pod koniec 1919 r. został proboszczem we Frysztaku. W tym czasie zwrócił się z prośbą do kardynała Bertrama o pozwolenie na wstąpienie do salezjanów. Na parafii pozostał do 1922 r. Żył ubogo. Nosił buty, w których wrócił z wojska. Po otrzymaniu miesięcznej pensji, rozdawał ją ubogim, których odwiedzał. Spał na twardej ławie okryty kocem. Pewnego razu, kiedy udał się z Najświętszym Sakramentem do chorego, i stwierdził, że ten nie ma czym się okryć, oddał mu swój jedyny koc. Odtąd okrywał się własnym płaszczem. Jego konfesjonał otaczał zawsze tłum ludzi. Wszystkich traktował niezwykle uprzejmie. Szczególnie kochał dzieci.
Salezjanin i misjonarz
W październiku 1922 r., mając 32 lata, będąc już od 9 lat kapłanem, rozpoczął nowicjat salezjański, zwracając się jednocześnie o pozwolenie na wyjazd na misje. Ponieważ w tym czasie salezjanie z Brazylii poprosili o przyjazd kapłanów do pracy wśród tamtejszej Polonii, prośba księdza Rudolfa została rozpatrzona pozytywnie. W Turynie otrzymał krzyż misyjny rąk księdza generała Filipa Rinaldiego, a 27 listopada 1924 r. dotarł do Rio de Janeiro.
Został skierowany do pracy wśród Polonii w San Feliciano w stanie Rio Grande do Sul. Miał uczyć w szkółkach i posługiwać w okolicznych kościołach i kaplicach. Ksiądz Konstanty Zajkowski, jego proboszcz, wspominał: Dla kolonistów był aniołem pocieszycielem. Przygotowywał dzieci do Pierwszej Komunii św. i odprawiał Msze św. w niemal dziesięciu szkołach, które otwarto na terenie kolonii… Wiele razy w tygodniu jeździł konno do chorych z Wiatykiem… Do późnych godzin przebywał wśród ludzi w kościele, modląc się i odmawiając różaniec. Wykorzystywał wszystkie spotkania do głoszenia nauki Chrystusa…
W czerwcu 1936 r. ks. inspektor postanowił posłać księdza Rudolfa do seminarium w Lavrinhas jako spowiednika, w przeświadczeniu, że nikt nie będzie potrafił lepiej wychować młodych salezjanów do życia ofiarnego i świętego. Przed spowiedzią i po niej długo się modlił. Jego konfesjonał zawsze otaczało wielu ludzi, którzy oczekiwali nie tylko rozgrzeszenia, ale też rady, a były zawsze krótkie, trafne i praktyczne.
Ku mecie
W styczniu 1941 r. stan zdrowia księdza Rudolfa zaczął budzić obawy przełożonych: męczył go nieustanny kaszel. Został więc posłany do domu wypoczynkowego salezjanów w Jose dos Campos. Lekarz stwierdził zaawansowaną gruźlicę obu płuc. Choć sam chory, nadal pracował cały dzień w kościele, w przytułku dla starów, w sanatorium. Wielu zatwardziałych grzeszników umierało, otrzymując Najświętszy Sakrament od santo padre – „świętego kapłana”. Dziewięć lat, jakie spędził w Sao Jose dos Campos były nieustannym, pogodnym zbliżaniem się ku niebu. Prosił, aby leki przeznaczone dla niego oddawano ubogim. Zmarł 11 grudnia 1949 r.
Ksiądz dyrektor Gastone, który udzielił mu ostatnich pociech religijnych, powiedział: Jeżeli ktoś przeżyje całe życie, spełniając codzienne obowiązki bez narzekania, bez zniechęcenia i bez załamywania się z powodu trudności, to jest rzeczywiście bohaterem. Takim na pewno był ksiądz Komorek – duszpasterz najbiedniejszych.
Autor: ks. Stanisław Szmidt
Źródło: Magazyn Salezjański Don BOSCO (10/2002)